LUBLIN TAŃCZY – Sylwester i warsztaty Retro Dance
Nowa
formuła miejskiego sylwestra nareszcie trafiła w mój gust. To co do tej pory
działo się na Placu Litewskim nigdy nawet nie wzbudziło najmniejszego
zainteresowania tego typu rozrywką z mojej strony. Co innego w tym roku. Wprowadzenie
czterech różnych stylów muzycznych pociągających za sobą cztery różne klimaty
do zabawy pod wspólnym hasłem tańca wciągnęło mnie od samego początku. Z
zaciekawieniem śledziłem wszelkie informacje dotyczące tego wydarzenia. Pojawiła
się informacja o warsztatach tanecznych, które miały wprowadzić w taneczny klimat.
Niewtajemniczonych w arkana kroków, taktów, rytmów wtajemniczyć, a nudzących
się zmotywować do działania. Moja Lepsza Połowa tę informację wyłapała i zawyrokowała:
Retro Scena plus warsztaty. Nigdy w życiu nie miałem do czynienia z tańcem,
poza oglądaniem oczywiście i przytupywaniem na potrzeby własne. Ale żeby tak
ktoś nauczył i ocenił czy mi to czasem muzyka w tańcu nie przeszkadza to nie. Warsztaty
Retro miały być prowadzone przez Ryszarda Kalinowskiego, kierownika Lubelskiego
Teatru Tańca – dawało to gwarancję profesjonalizmu, jednak wcale nie
zmniejszało obaw przed otwarciem się na nową formę ekspresji. Nadszedł wreszcie
dzień kiedy trzeba było stanąć wraz z innymi na scenie Sali Widowiskowej
Centrum Kultury – bo tam warsztaty miały miejsce – i dać się porwać retro
rytmom. Swing: od tego zaczęliśmy. W lewo, w prawo, wolny, wolny, szybki,
szybki do tyłu. Oj ciężkie były początki. Pan Ryszard okazał się dobrym
nauczycielem, kilka celnych uwag, kilkadziesiąt powtórzeń i jak się dobrze
skupiłem to nawet nie deptałem partnerki. A co najważniejsze wszystko w luźnej atmosferze
przy przyjemnych retro dźwiękach. Bez napinki, stresu, czysta przyjemność. I
tak nauka nawet dosyć fajnie posuwała się do przodu. Następnie przyszła kolej
na obroty i już można było czerpać przyjemność z tańczenia swingu. Ale swing to
betka. Pan Ryszard miał ambicję zaszczepić w uczestnikach warsztatów jeszcze
inne rytmy, szybsze, bardziej żywiołowe. I udało mu się. Charleston to jest
szał. Krok podstawowy jest szaleństwem, ale jak Pan Ryszard pokazał wykopy,
skłony i inne to z zazdrości, aż za gardło ścisnęło. Inni uczestnicy warsztatów,
chyba też złapali bakcyla, bo szturmem ruszyliśmy atakować prowadzącego, by nie
poprzestał na jednych noworocznych warsztatach. By kontynuować tak fajnie
rozpoczętą przygodę, działać regularnie, organizować potańcówki i jak największy
progres w tańcu zanotować. Mamy nadzieję, że CK wyjdzie naprzeciw oczekiwaniom
i uda się zorganizować jakieś regularne spotkania z retro tańcami. Wisienką na
torcie spotkań warsztatowych był koncert na żywo grupy Umlaut Big Band, który
miał być gwiazdą sceny Swing/Jazz podczas sylwestrowej zabawy. Koncert
ekskluzywny, tylko dla warsztatowiczów. Piętnastoosobowy band po rozgrzewce i
przebraniu się w garnitury zaserwował nam set kilku wspaniałych melodii, do
których mogliśmy spróbować swoich sił w nowo poznanych tańcach. Scena Sali
Widowiskowej zamieniła się w mini dancing z maxi bandem. Coś wspaniałego. Kto jeszcze
nie był przekonany do „nienowoczesnych” tańców szybko wyzbył się wątpliwości.
Po zakończeniu warsztatów niestety pozostał niedosyt. Jednak za chwilę miał być
Sylwester i zabawa na świeżym powietrzu. Nowa formuła miejskiego Sylwestra
wzbudzała różne emocje. Jak to zwykle w Lublinie ciężko mieszkańcom dogodzić
więc z niecierpliwością i pewną dozą lęku czekaliśmy na to wydarzenie
zastanawiając się „czy chwyci?”. Jako, że rozpoczęliśmy przygodę z Lublin
Tańczy od warsztatów retro postanowiliśmy być wierni tym klimatom i udzielić
się na tej scenie. Początki nie napawały optymizmem. Pierwsze dwie godziny nie
powalały frekwencją jednak po 22.00 sytuacja zaczęła się diametralnie zmieniać.
Ludzi zaczęło przybywać i przez Centrum Kultury zaczęła płynąć rzeka ciał
ciekawych, żadnych zabawy, chcących przyjąć swoistą dawkę alkoholu i co
najważniejsze mających ochotę na taniec. Na pięknie udekorowany Wirydarz
Lublinianie tłumnie przybyli by posłuchać Umalut’u i rozgrzać się w rytm ich świetnych
utworów. Zespół został bardzo gorąco przyjęty, co odbiło się na dobrych nastrojach
muzyków i pozwoliło im rozswingować słuchaczy. Grali wspaniale. Mogliśmy nasze
świeżo nabyte umiejętności przetestować na retro dancingu i udało się. Doborowe
towarzystwo mniej i bardziej znanych znajomych, Umlaut Big Band, Przemysław
Buksiński, który zaserwował fajną konferansjerkę i magia corocznej zmiany daty
złożyły się na świetną imprezę we wspaniałym klimacie. Spędzałem Sylwestra w
różnych konfiguracjach jednak Sylwester miejski był to mój pierwszy i nie
żałuję wcale tego wyboru. Mam nadzieję, że za rok nasze władze zdecydują się
powtórzyć tę formułę, a wtedy Subiektywnie Kulturalny Lublin będzie mógł
zamieścić pełniejszą recenzję, a nie tylko z jednej sceny. Tegoroczna fiksacja
na swingu niestety spowodowała, że nawet do D.U.P.A.(y) nie zajrzałem, by
poczuć tamtejszy klimat, a klubowe rytmy również nie są mi obce. Ale nic to,
nadrobię na kolejnym miejskim Sylwestrze mam nadzieję. Na koniec chciałbym
wszystkim życzyć spełnienia noworocznych postanowień, chociaż może dla odmiany
w tym roku zrezygnujmy z postanowień na rzecz konkretnego przejścia od razu do
działania. Wielu wspaniałych, kulturalnych uniesień w 2015 życzę wszystkim.
Lublin Tańczy/31.12.2014/ Wirydarz CK
Komentarze
Prześlij komentarz