Włodek Pawlik Trio - 14.01.2015







  1. Pieniny z płyty Waning Moon
  2. Good evening…Monsieur Chopin z płyty Waning Moon
  3. Golem
  4. Gabinet dyrektora z płyty REWERS (Soundtrack)
  5. Lublin  
  6. Suita z filmu CROWS (Wrony)
  7. Blue rain z płyty NOSTALGIC JOURNEY / TYKOCIN    
  8. Ragtime z płyty QUASI TOTAL
  9. Night In Calisia z płyty NIGHT IN CALISIA
    bis

    10.
    Quarell of the Roman Merchants z płyty NIGHT IN CALISIA
 Tak przedstawia się set lista środowego koncertu Włodek Pawlik Trio z lubelskiego Teatru Starego. Lubię koncerty z przerywnikiem tekstowym, bo oprócz dużej dawki świetnej muzyki można przy okazji usłyszeć kilka informacji o niej z pierwszej ręki. Kilka smaczków, które nie zawsze da się wygrzebać w internecie, jak np. że piosenkę bez słów w utworze z soundtracku do Wron w oryginale nuciła 9-o letnia córka artysty. Włodek Pawlik tylko raz nie zrobił sobie przerwy na „pogaduchy” więc w roli konferansjera się spełnił. Przekonywał publikę, że „jazz nie gryzie” i, że „jazz jest radosny”. Ale oczywiście nie konferansjerka była tym po co przyszliśmy go słuchać. Chodziło o muzykę. Porządny polski jazz. W skład Trio oprócz Włodka Pawlika grającego na fortepianie wchodzą Paweł Pańta na kontrabasie i Cezary Konrad na perkusji. I wygląda na to, że panuje wśród nich równouprawnienie. Pawlik jako leader teamu nie panoszy się na scenie, lecz daje kolegom dużo przestrzeni. Widać to nawet w zaaranżowaniu ich ustawienia, wszyscy trzej muzycy  grają w jednej linii, ramię w ramię. Nie ma mowy o faworyzowaniu kogoś, ani nie widać też traktowania z góry. Muzycy świetnie się na scenie rozumieją i bawią, co przekłada się na wspaniałą atmosferę na koncercie. Dzięki temu odbiór muzyki jest bezproblemowy zwłaszcza, że sala Teatru Starego słynie z legendarnej już akustyki, bo jak zauważyli żartobliwie muzycy słuchać nawet „gulganie” Włodka podczas popijania wody co nota bene jest fajnym słowem. A było czego słuchać, jak widać z zamieszczonej powyżej set listy zaprezentowany repertuar był bardzo zróżnicowany i pozwalał na dotknięcie różnych stron twórczości Pawlika. Solowy Ragtime z pierwszej płyty na specjalne zamówienie Pani Karoliny, trochę muzyki filmowej. Twórczość z Quartetem z płyty Winging Moon czy wreszcie najbardziej chyba oczekiwane przez publiczność - sądząc po jej reakcjach - utwory z ostatniej, nagradzanej  płyty Night In Calisia. Tylko dziesięć utworów, ale fajnie przemyślanych, składających się na spójną całość, pokazującą możliwości twórcze i ekspresyjne Trio. Jak już wcześniej wspomniałem najwięcej emocji przyniosły zgromadzonej publice dwa ostatnie utwory, jednak ja nie nad nimi się chciałem skupić. Zostały one już w pełni docenione na rynku muzycznym, a ja osobiście muszę przyznać, że mi najbardziej do gustu przypadła nie komercyjna twórczość Pawlika lecz inne jego dzieła. Dla mnie hitami koncertu były dwa inne kawałki. Pierwszy to Golem rozpoczęty w czerwieni reflektorów utwór napisany wspólnie z nieżyjącym już Zbyszkiem Wegehauptem – legendarnym polskim, jazzowym kontrabasistą. Nie da się ukryć, że Zbyszek maczał w nim palce, bo partie basu wykonywane świetnie przez Pawła Pańtę odstawały na plus od innych utworów. Rewelacja. Drugim utworem zaś jest Lublin. Trzeba tu jednak dodać, że jest to tylko taki roboczy tytuł na potrzeby koncertu stworzony przez Pawlika pod wpływem chwili. Utwór nie publikowany na żadnej płycie. Mam jednak nadzieję, że to się zmieni, bo publika postawiona pod koniecznością wyboru zagłosowała na tak nad wydaniem tego kawałka. Podsumowując, koncert Trio Włodka Pawlika był bardzo udany. Twórczość niekomercyjna przebiła utwory pisane na zamówienie, chociaż im również nie można niczego zarzucić. Do pełni szczęścia brakowało mi tylko możliwości zakupienia płyty wydanej na czarnym krążku, bo szczerze mówiąc miałem nadzieję, że moja kolekcja powiększy się o podpisany własnoręcznie przez artystę album, ale cóż, podobno nie można mieć wszystkiego.

Włodek Pawlik TRIO/14.01.2015/Teatr Stary

Komentarze

Popularne posty