JAZZ BEZ dzień 1/3 – 11.12.2014
W D.U.P.ie pierwszego dnia festiwalu Jazz Bez było wesoło.
Świeciły kolorowe światełka, w barze było zimne piwko, naleweczki, cydr i inne
alkoholowe, ludzie przyszli jacyś tacy rozochoceni i podekscytowani, ale
głównym autorem tej atmosfery była muzyka. Muzyka, chyba z czystym sumieniem
mogę powiedzieć, niecodzienna. I już śpieszę z wyjaśnieniem dlaczego użyłem
takiego określenia. Muzyka zajmuje w moim życiu ważne miejsce, słucham jej
dużo, dużo różnej muzyki. Oczywiście jak każdy słucham takiej, którą uważam za
dobrą, wartościową czy przynajmniej przyjemnie wpadającą w ucho. Jednak to co
wybrzmiewało w podziemiach CK w czwartkowy wieczór miało zupełnie inne emocje. Na
scenie wystąpiła śmietanka lubelskiego undergroundu, niestety archiwalna.
Zespoły, które kiedyś rozbrzmiewały w barach, garażach potem niestety zaginęły
gdzieś w wirze życia teraz znów wypłynęły na powierzchnię i to z jakim impetem.
Ci z widowni, którzy znali twórczość Dżabu Czanachczi czy BBK z lat młodości z
wielką przyjemnością słuchali tego co muzycy sączyli ze sceny do naszych uszu.
Dla wielu była to podróż retrospektywna, a dla młodszej części publiczności mam
nadzieję nowe odkrycie. Ale co z tą niecodziennością, ano to, że dawno nie
słyszałem ze sceny tyle szczerości, uczucia i radości. Rzec by można, muzyka płynęła
prosto z serca. I na dodatek świetnie współgrała z wnętrzem, w którym była
wykonywana. D.U.P.A ma świetną akustykę, którą pamiętam jeszcze z wielu
koncertów jazzowych odbywających się w dawnym Hadesie. Ale to nie tylko
akustyka, ten budynek ma po prostu pokłady bardzo pozytywnej energii, które
wypływają z tych starych, grubych murów wzbogacając wszystko i wszystkich,
którzy się tam znajdują. Taka wartość dodana. Wszystko to sprawiło moim zdaniem,
że koncert był niecodzienny. Kapele występujące na scenie pokazywały nam różne
muzyczne estetyki. Psychodelia, ska, punk, rock, jazz, scratchowane vinyle, nie
można się było nudzić. BBK – fajne teksty z pazurem, ekstra gitara; Dżabu Czanachczi
– charyzmatyczne wokalistki, czad z głośników; Naczynia – Mięta i saksofon i
wreszcie Do Świtu Grali – cały skład z całym repertuarem. To moje typy i
ulubione szczegóły. W międzyczasie wpadła mi w ręce płyta Fundacji Kaisera Soze
- Archiwum Lubelskiego Undergroundu 1994-2005 będąca kompilacją starych nagrań, niektórych występujących
wcześniej zespołów. Od razu trafiła do odtwarzacza i po przesłuchaniu kilku
kawałków dotarło do mnie, że piątkowy koncert może i był Archiwum…, może i był
retrospektywny, ale dopiero po zestawieniu ze starymi nagraniami ukazał jaką
drogę przeszły zespoły. I musze powiedzieć, że to co prezentują teraz jest naprawdę
pierwsza klasa, i tak się wyrażę żal D.U.P.ę
ściska, że nie można ich częściej oglądać chociażby na lubelskich
scenach. Mam cichą nadzieję, że koncert Archiwum Lubelskiego Undergroundu jest
tylko początkiem reaktywacji lubelskiej undergroundowej sceny muzycznej. I
pierwszy dzień Międzynarodowego Festiwalu Jazz Bez uważam za bardzo udany.
Komentarze
Prześlij komentarz