Mikrokolektyw & Noël Akchoté - 21.01.2105







Jazz improwizowany: wartość sama w sobie i sama dla siebie. Sytuacja taka: wychodzi trzech gości na scenę i zaczynają grać. Na początku jest tak, że myślę: „no ja pie… o co tu cho…?” Każdy gra co innego, kiedy indziej, całe szczęście przestrzeń pozostaje ta sama i nie rozbiegają się tylko w miejscu pozostają. No myślę dalej: „ciężko będzie”. I jest ciężko. Mózg pracuje próbując poskładać to wszystko do kupy. Gdzie harmonia, gdzie rytm, wtf? Kolejne zmiany tempa perkusji, nowe efekty na gitarze, kolega na trąbce również dodatki uruchomił. Nic się nie polepsza. No ale dobra, przecież nie poddajemy się, walka trwa. I nagle przychodzą mi do głowy słowa z zapowiedzi koncertu wypowiedziane przez Arka Kaźmieraka, który przybliżał postać Noëla Akchoté’a. Artysta czerpie z rzeczywistości tej otaczającej go i tej wewnątrz niego, a jego instrumentem wyrazu jest gitara.  A ha! To, to jest słowo klucz: czerpanie z rzeczywistości. Wszak to co nas otacza przysparza nam tak wielu różnorodnych bodźców, że jeśli chcieć to zobrazować muzyką to chyba improwizowaną najlepiej. Zwłaszcza jak ktoś widzi, że wszystko wokół nas płynie, zmienia się, dynamicznie dostosowuje do zaistniałych okoliczności lub czasem wręcz odwrotnie, trwa twardo i sztywno jak wbity w ziemię kołek. Tak wydaje mi się widzi świat Noël, a do tego znalazł podobnie mu myślących i podobnie wyrażających się kompanów – Mikrokolektyw. Muzyka płynąca ze sceny w końcu poukładała się troszkę, stała się delikatnie przystępniejsza jednak ta delikatna rozkmina wcale nie pozwalała na luksus chilloutowego odbioru. O nie! Szare komórki pracowały ostro do końca. Sfera emocjonalna również wyostrzona próbowała nie zagubić się w doznaniach płynących ze sceny. No ciężko było. Nie jestem do końca przekonany czy chciałbym powtórzyć to w najbliższej przyszłości jednak nie spisuję jazzu improwizowanego na straty. Myślę, że różnorodność muzycznych doznań pozwala spojrzeć na to co już znane i obsłuchane z nowej perspektywy.  A koncerty takie jak ten środowy powodują, że do znanych dźwięków wracam jak do bezpiecznego domu, gdzie mogę w zaciszu zamknąć się i spokojnie przetrawić to co mnie spotkało. Fajnie, fajnie. Impresariat CK wytrącił mnie trochę z muzycznego toru, którym ostatnio podążałem, za co jestem mu dozgonnie wdzięczny, bo dzięki temu poszerzyłem trochę swoją muzyczną wrażliwość. Natomiast muzycy dzięki swej twórczości wprowadzili mnie we wspaniałą atmosferę intelektualnego rozedrgania, która była punktem wyjścia do owocnych rozmów na afternasidówce w Szklarni. Tak, że reasumując polecam improwizowany jazz – może nie w nadmiarze – koncerty proponowane przez Impresariat CK i Szklarnię. Ta mieszanka prowadzi do twórczych rozmów i nowych pomysłów. Polecam spróbować!

Mikrokolektyw & Noël Akchoté/21.01.2015/ Sala Widowiskowa CK

Komentarze

Popularne posty