18. Międzynarodowe Spotkania Teatrów Tańca



18. MSTT – czyli Osiemnaste Międzynarodowe Spotkania Teatrów Tańca w Lublinie.

Trzy dni frajdy dla wielbicieli tańca współczesnego.
Program fajnie skumulowany w dwóch lokacjach: Chatka Żaka i Centrum Kultury.

Deja Donne ze spektaklem Unstable Element.

Na scenie 2 pary tancerzy, dym i przepiękne oświetlenie. Godzinny spektakl wypełniony tańcem i muzyką smyczkową. Wypełniony po brzegi, bez zbędnych przerw i zatrzymań, nie pozostawiający mi zbyt wiele miejsca na interpretację. I tak też pozostał - bez interpretacji, która nie była mi tu potrzebna. Tu liczył się czysty odbiór formy. Miękkie, żywe ruchy i układy we wspaniałej scenerii odprężały. Świetni tancerze cudownie odgrywający to, co przygotował dla nich w choreografii Simone Sandorni do muzyki klasycznej spowodowali, że odpłynąłem na chwilę w sen – co niestety czasem mi się zdarza jednak dla mnie nie jest wcale oznaką znużenia spektaklem. I był to stan, który jak wynika z moich obserwacji dotknął nie tylko mnie. Oko poza ruchem pieszczone było jeszcze światłem. Żółtawa sceneria, przez dym przedzierające się idealnie poustawiane snopy światła, to krzyżujące się, to zlewające się z góry, zawsze jednak miękko i dyskretnie, ale stanowczo. Forma formą, ale powstały również skojarzenia. Spektakl przywodził mi na myśl klimaty robotniczo-proletariackie z estetyką propagandy komunistycznej - może przez kolory, może przez dumne „parady” tancerzy w stronę publiczności - trudno powiedzieć.  Spektakl, świetnie wprowadzał mnie w klimat MŚTT – łagodne przejście z rzeczywistości w świat ruchu i emocji. 

Aoife 

Pięknie zatańczona i zaśpiewana opowieść. Zabieg podłożenia sobie samej muzyki śpiewem, by za chwilę zobrazować to tańcem. Aoife emanowała bardzo pozytywną energią co pozwalało na bardzo miękki odbiór spektaklu, bez nadwerężania moich emocji.

Lender Patric

Świetne, świetne, świetne – owacja na  stojąco!
Dla mnie był to spektakl z pogranicza Nowego Cyrku. Dwóch tancerzy z zasłoniętymi oczami. W pierwszej scenie nakreślają sobie przestrzeń rozgniatając – jedynie „na brajla” jak mówił Goldi z filmu Ciało – ustawione w krąg na podłodze wydmuszki z jajek. Rozpoczynają z przodu koła i każdy z nich idący swoją połową kończy z tyłu. Stają naprzeciwko siebie i rozpoczynają kolejną część spektaklu. Jest to sztuka wybijania rytmu klaszcząc w uda, pośladki, policzki swoje i partnera, a wszystko to dalej z zamkniętymi oczami. Poziom i skomplikowanie układów wprawiają w zachwyt. Pojawiło mi się nawet skojarzenie z dosłownym znaczeniem słów beat bokserzy – chłopaki w rytm walili się po twarzach całkiem na poważnie.  I wreszcie końcówka – część trzecia najcięższa, trzymająca emocje na ostrzu: co wydarzy się dalej, czy zszokują czy zostaną w przestrzeni nie przesadzając ze sztampową golizną i wulgaryzmem. Moim zdaniem udało im się. Partnerzy rozebrali się wzajemnie tańcząc powolnie w objęciach, od ich nagich ciał uwagę odciągali co jakiś czas pojawiający się statyści wykonujący przeróżne czynności: skonsternowana kobieta z zakupami, pływaczka, dziewczynka grająca w Subway Surfers na tablecie, chłopak z odkurzaczem, koszykarka, dziewczyna na rolkach, treserka psa z psem podczas tresury, rozgrzewka pływaczki. A wśród tych wszystkich „akcji-postaci” naszych dwóch bohaterów w objęciach, nago delikatnie tańczących. Moja interpretacja? Otóż widzę w tym dosłowną miłość homoseksualną traktowaną na równi z heteroseksualną chociaż, wydaje mi się, że twórcy spektaklu sami trochę wątpią w jej normalność.
Świetne, świetne, świetne – owacja na  stojąco!


Correction

Przez dużą cześć spektaklu poddałem się urokowi choreografii bezkrytycznie oglądając to co wyprawiali tancerze. Postawiono ich siedmioro w jednej linii na scenie. Dalej - robimy teatr tańca! Kiwamy się na boki, ruszmy w przód, tył, falujemy różne takie. Wszystko były ok. Jednak gdy nastała sekwencja pozycji leżących coś zaczynało mi tu nie grać. Fajnie, można mieć wytrenowane ciało, ok – można umieć zrobić wydawało by się niemożliwe dla normalnego człowieka ewolucje, ale tak nie odrywać stóp od ziemi! Nieśmiało zaczęła kiełkować myśl – chyba mają przytwierdzone do podłogi buty. Z każdym kolejnym ruchem upewniałem się  w tym przekonaniu. Nie zrzuciło to tancerzy z piedestału, nie! Wciąż byłem pod wrażeniem tego co robili. Włączyło mi się na spektaklu teatru tańca, gdzie powinny dominować emocje i uczucia myślenie czysto techniczne. Jak to zostało zrobione, czego użyto do przytwierdzenia butów, śruby, klej, jakie tam siły działają? Całe szczęście z tego inżynieryjnego odbioru wyrwała mnie ostatnia sekwencja. Rytmiczna, dynamiczna muzyka, stroboskopowe światło i tancerze wylewający litry potu podczas tej szaleńczej jazdy. Świetny, mocny akcent na koniec rewelacyjnego spektaklu. Po raz kolejny na tym festiwalu udało mi się zobaczyć coś nowatorskiego, a do tego pełnego pozytywnej energii.


Podsumowując tegoroczne spektakle muszę pogratulować Lubelskiemu Teatrowi Tańca. Udało im się tak dobrać repertuar, że obejrzane przeze mnie spektakle wzbudziły same pozytywne emocje. Dużo nowych doświadczeń i nowych przemyśleń, a to bardzo cenne.

Komentarze

Popularne posty